Skrajnia – o szerokości chodników
Skrajnia drogi to wolna przestrzeń nad drogą, w której pojazd lub pieszy może poruszać bez ryzyka, że o coś zawadzi. Jest więc to coś w rodzaju niewidzialnego „korytarza” pozbawionego przeszkód dla ruchu. Skrajnia musi mieć określone wymiary, dlatego wiadukty nie mogą być zbyt niskie, a barierki czy znaki drogowe umieszcza się 0,5 m od krawężnika. W praktyce pojęcia skrajni używa się głównie w odniesieniu do samochodów, bo są to bryły sztywne, poruszające się z dużą szybkością i trudne do manewrowania, a przy tym dość delikatne.
Piesi też maja swoją skrajnię, ale traktuje się ją bardziej elastycznie i umownie, zakładając – podobnie jak w przypadku nawierzchni dla pieszych – że przechodzień zawsze sobie jakoś poradzi: przejdzie bokiem, zegnie się, schyli, ominie przeszkodę, a najwyżej się o coś otrze, co grozi tylko pobrudzeniem i nie wymaga wizyty u blacharza. Oczywiście takie podejście bardzo degraduje wiele przestrzeni publicznych. Niektóre wyjątkowo niewygodne rozwiązania jak to na ul. Zielonej wręcz irytują bezmyślnością projektantów, brakiem troski o użytkownika. Ponieważ przestrzeń działa jak medium komunikacji, brzmi to jak komunikat: „Lekceważymy was :-p”.. Specjalnie dla „Atlasu sytuacji pieszych”, sprawdziliśmy, jak szeroka powinna być realnie skrajnia dla pieszych, aby przekaz był przeciwny: „Myślimy o Was :-)”.
Ile miejsca zajmuje pieszy?
[obrazki do stawienia jeden obok drugiego na spad po obu stronach, jak klatki filmu]
Przede wszystkim trzeba zauważyć, że nie można ustalać skrajni li tylko według wymiarów ludzkiego ciała. Krótka obserwacja ruchu na ul. 1 Maja pokazuje, że na żyjącej ulicy, która na siebie zarabia, znaczna liczba pieszych to osoby z torbami, siatkami, dziećmi wózkami, rowerami czy idący o lasce.
Wszystkie one tworzą szersze i mniej manewrowe „jednostki ruchu” niż klasyczny, sprawny pieszy z wolnymi rękami. Takie właśnie takie nie zróżnicowane cząsteczki stanowią o życiu miasta, a nie płynnie przelewający się tłum samotników. I to dla nich powinny być dostosowane ciągi piesze (os. Kruczkowskiego).
[poniższe obrazki to symulacje zdjęć – można je ułożyć po dwa obok siebie na spady w dwóch piętrach; pod każdym zdjęciem będą linie wymiarowe i szerokość]
Mijanie (się) w pionie i poziomie
Inżynierowie ruchu i projektanci chodników zdają się wyobrażać pieszego jako poruszający się na wprost prostopadłościan o szerokości bioder. W rzeczywistości nawet pojedynczy pieszy bywa szerszy a w ruchu lekko się kołysze (rys. 1), co sprawia, że stara się tworzyć wokół siebie niewielką przestrzeń ochronną, czyli trzymać się od przeszkód dalej, niżby to wynikało jedynie z geometrycznych rysunków (rys. 3). Wrzecionowaty kształt pieszego i jego giętkość są atutem, jeśli pobocze chodnika (skrajnia) jest wolne (rys. 2).
Jeśli śmietnik, ogrodzenie czy inne urządzenie stoją w linii krawężnika, choć teoretycznie nie zajmują chodnika, zawężają jego światło i zmniejszają efektywną przepustowość i komfort.
Ciekawe rozwiązanie ze Lwowa: półkule zapobiegające wjeżdżaniu aut na chodniki są lepsze niż słupki, bo nie zajmują skrajni powyżej kolan pieszego. Dzięki temu pani z torbą i siatką może je „schować” w szerokiej skrajni, przepuszczając mniej manewrową starszą parę. Czasem takie wahnięcie bagażem pomaga w zachowaniu balansu i powrocie na wcześniejszy tor ruchu.
Mijanie się w poziomie
[te rysunki trzeba przyporządkować do poniższych zdjęć – przedstawiają one schemat na zdjęciu, 3. schemat dotyczy ostatniego zdjęcia na samym dole]
Ten chodnik jest bardzo wygodny dla jednej osoby lub pary. Problem pojawia się wtedy, gdy, chcemy się wyminąć z nadchodząca osobą. Teoretycznie dotyczy on tylko miejsca minięcia (rys. 1), ale przecież nikt nie czeka do ostatniego momentu. Unikamy maszerowania na przeciwko siebie bez powodu, bo nie jest to zachowanie nieobojętne semiotycznie, lecz gest mający konkretne znaczeni: sygnalizuje chęć spotkania lub konfrontacji.
Dlatego staramy się zająć niekolizyjne tory ruchu (pasy) na długo przed minięciem (rys. 2), pokazując swoją uprzejmość i chęć kontynuacji marszu. Mimo, że ten chodnik został zaprojektowany „na styk”, dla rzadkiego ruchu samotnych przechodniów, taki manewr nie powinien rodzić trudności….
… gdyby nie zapomniano, że pieszy też potrzebuje skrajni składającej się z miejsca na ciało i margines „strefy bezpiecznej”. W tej przestrzeni umieszczono barierki oraz skrajnie rowerową. Na dodatek w analogiczny sposób zawężono drogę rowerową z drugiej strony. W rezultacie ta promenada (w założeniach mająca służyć mieszańcom z całego miasta) nie pozwala na bezpieczne minięcie się podstawowego składu użytkowników. Co więcej, z tego korytarza nie ma ucieczki, a barierki raczej ułatwiają ewentualną kolizję, zamiast przed nimi chronić.
Przy zwiększonym ruchu (ale – biorąc pod uwagę spacerowy charakter tego traktu – czy ten ruch można nazwać zwiększonym?) ci piesi już musza się trochę nagłowić, jak minąć się z drugą parę i nadjeżdżającym rowerzystą. Przez cały ten czas cała piątka (a matka w szczególności) będą musieli zachować wzmożoną czujność. Na szczęście barierki stoją tu dalej od chodnika. Tylko po co w ogóle tu są?
Na tym zdjęciu (os. Kruczkowskiego) widać aż pięć udogodnień dla pieszych:
- szeroki chodnik umożliwia im odpowiednio wcześniej zająć sąsiednie pasy ruchu w celu przygotowania się do wygodnego minięcia (rys. 3)
- jest barierka dla osób z trudnościami w poruszaniu się
- pałąkowate umocowanie barierki sprawia, że dolna część skrajni jest wolna, dzięki czemu w przypadku mijania się większej grupy osób zmieści się tam wystająca siatka czy nawet małe dziecko
- różnica wysokości pokonana pochylnią a nie schodkami
- przejście dla pieszych idzie śladem chodnika lekkim skosem przez jezdnię, nikt nie próbował go „prostować” kosztem wygody pieszych